jak praktykować mindfulness

Jak praktykować mindfulness w świecie pełnym ekranów?


Wyobraź sobie człowieka, który budzi się rano, zanim jeszcze dobrze otworzy oczy, po omacku sięga po smartfon. Przebija wzrokiem jasne piksele ekranu, niczym starożytny podróżnik wpatrujący się w rozgwieżdżone niebo, lecz zamiast gwiazd widzi powiadomienia, komentarze, wiadomości i maile. Ten człowiek (być może ja, być może Ty) jest zanurzony w cyfrowej dżungli. Czy jednak jesteśmy jeszcze w stanie odnaleźć w tym chaosie chwile prawdziwego spokoju i uważności?


1. Kiedy świat za oknem przestaje być atrakcyjny?

Nie tak dawno temu nasz dzień wyglądał zupełnie inaczej. Rano budził nas zapach kawy, z okna dochodziło światło słoneczne, a w kuchni być może słychać było brzęk naczyń. Teraz coraz częściej naszą uwagę przykuwa raczej dźwięk wibrującego telefonu niż świergot ptaków czy krople deszczu na parapecie. Czy to źle, że żyjemy w świecie tak nasyconym ekranami? Niekoniecznie. Cyfrowe media dają przecież dostęp do informacji, możliwości rozrywki, nauki i kontaktu z bliskimi. Problem zaczyna się wtedy, gdy zaabsorbowani wirtualną rzeczywistością zapominamy o tym, co wokół nas rzeczywiście się dzieje.

A przecież współczesny człowiek stoi dziś przed paradoksem: poszukuje intensywnych wrażeń, a zarazem pragnie spokoju i równowagi. Ekrany sprawiają, że bodźców jest więcej niż kiedykolwiek przedtem. Media społecznościowe, newsy, niekończące się playlisty w serwisach streamingowych, filmy do obejrzenia na kolejnej platformie VOD… Kiedy wszystko jest na wyciągnięcie ręki, łatwo się w tym zatracić. Nietrudno zapomnieć o granicach, bo przecież zawsze znajdzie się coś „jeszcze jednego” do kliknięcia, obejrzenia, przeczytania.

W pewnym momencie jednak przychodzi zmęczenie – fizyczne i psychiczne. Dziś już widać, że ciągłe przełączanie się między zadaniami (tzw. multitasking) może wyczerpywać bardziej niż kiedykolwiek myśleliśmy. Pojawia się roztargnienie, podenerwowanie i trudność w koncentrowaniu się na jednym celu. Zewnętrzny świat wydaje się mniej atrakcyjny w porównaniu z bodźcami, które serwuje nam internet. W rezultacie tracimy to, co w życiu tu i teraz najważniejsze: głęboki oddech, niezaburzoną ciszę, codzienne drobne przyjemności.


2. Dotyk ekranu a zmysły człowieka

Spróbujmy na chwilę wyjść z roli internetowych poszukiwaczy wrażeń i pobudzić pamięć zmysłową: przywołajmy w głowie zapach kwitnących kwiatów wiosną, szum drzew w parku, dźwięk porannej ciszy, gdy miasto jeszcze śpi. Rzeczywistość jest pełna pięknych niuansów, jednak cyfrowe obrazy i cyfrowe dźwięki spłaszczają nieco nasze bogate doświadczenia. Wciąż dają wrażenia, ale inaczej – bardziej skondensowane, przerysowane albo sztucznie zintensyfikowane. W skrolowaniu mediów społecznościowych brakuje tego ciepłego, organicznego wymiaru, który towarzyszy prawdziwemu, zmysłowemu doświadczeniu.

Mindfulness – po polsku często określane mianem „uważności” – nie jest niczym skomplikowanym, a jednak tak łatwo o nim zapomnieć. Polega ono na świadomym, nieoceniającym doświadczaniu chwili obecnej. Uważne picie herbaty, wsłuchiwanie się w swoje ciało podczas porannej jogi czy choćby zauważenie, jak stąpamy bosą stopą po trawie – to wszystko przykłady praktyki mindfulness w codzienności. Niestety, w zderzeniu z feerią bodźców, jaką oferuje technologia, człowiek niejednokrotnie gubi się w swoim ciele i w otoczeniu. Zapomina, jak smakuje chwila, gdy jest się po prostu tu i teraz, bez rozproszeń i powiadomień.

Cyfrowe obietnice często jawią się jako szybkie lekarstwo na nudę i samotność. Zamiast jednak budować umiejętność przeżywania i akceptacji emocji, bombardujemy się kolejnymi wrażeniami, byle tylko od nich uciec. W efekcie, za każdym razem, gdy poczujemy najmniejszy dyskomfort, odruchowo sięgamy po ekran – by coś sprawdzić, przeczytać, obejrzeć, posłuchać. Tymczasem jeśli chcemy zachować zdrowy balans, warto przerzucić część uwagi na samych siebie, na to, co tu i teraz. Zapach. Dotyk. Dźwięki. Próba aktywowania uważności po to, żeby przypomnieć sobie, że istniejemy nie tylko online.


3. Cyfrowy labirynt: jak się w nim nie zgubić?

Rozpoznanie, że żyjemy w cyfrowym labiryncie, to pierwszy krok. Labiryntem nazwać można układankę powiadomień, reklam, postów, wiadomości, które nas do siebie przyciągają z siłą niemal hipnotyczną. Problem zaczyna się, gdy aplikacje walczą o naszą uwagę, a my nawet nie zdajemy sobie sprawy, że stajemy się obiektem subtelnej gry psychologicznej. Układy kolorów, dźwięk powiadomienia, podświetlone ikonki – wszystko to stymuluje nasz mózg do kolejnego kliknięcia, kolejnej reakcji. W ten sposób wytwarza się specyficzny cykl, który nas otumania – uzależnienia od bodźców i niekiedy trudno się z niego wyplątać.

Zadaj sobie pytanie: ile razy dziennie sięgasz po telefon z zupełnie błahego powodu – bo coś ci się przypomniało, bo pojawiła się wolna sekunda, bo z kolei trudno Ci wytrzymać w pustce? Dziesiątki, a może setki takich mikromomentów w ciągu jednego dnia? Nałóg bycia w kontakcie, nasycania się fragmentarycznymi informacjami czy obrazami, staje się nawykiem tak silnym, że trudno nam go dostrzec. Tworzymy nowy rytuał – niepodzielnego splątania z urządzeniem.

Jak się w tym labiryncie nie zgubić? Właśnie tutaj przychodzi nam z pomocą mindfulness, bo oferuje narzędzia do świadomego zauważenia własnych przyzwyczajeń. Praktyka uważności każe w pierwszej kolejności przyjrzeć się temu, jak reagujemy na bodźce cyfrowe i dlaczego w ogóle w nie brniemy. Dopiero potem możemy świadomie zdecydować, czy chcemy w tej pułapce trwać, czy jednak znaleźć wyjście na światło dzienne.


4. Czy istnieją rytuały cyfrowego detoksu?

Wiele mówi się dziś o cyfrowym detoksie – modnym określeniu, kryjącym za sobą potrzebę całkowitego odcięcia się od ekranów i aplikacji na jakiś czas. Taki radykalny krok bywa jednak trudny do przeprowadzenia w codziennym życiu, w którym potrzebujemy telefonu do pracy, kontaktu z rodziną, monitorowania kalendarza i wielu innych spraw. Ale detoks wcale nie musi być rewolucją w stylu: „wyrzucam telefon za okno”. Praktyka cyfrowego detoksu może przybrać formę rytuałów, które delikatnie, lecz stanowczo wprowadzą nas w przestrzeń offline.

Przykładowy rytuał: Po przebudzeniu, przez pierwsze 30 minut nie dotykać żadnego urządzenia elektronicznego. Zamiast tego, wyjrzeć przez okno, zaparzyć ulubiony napój, ubrać się spokojnie i w ciszy poukładać myśli. Taki początek dnia może wydawać się banalny, ale przynosi ogromne korzyści, bo nasz umysł zaczyna funkcjonować w bardziej wyciszonym stanie, nie zalewany od razu lawiną e-maili i powiadomień.

Inny rytuał: Wieczorem, na godzinę przed snem, ekran odkładamy w „strefę zakazaną” – może to być szuflada w innym pokoju lub po prostu stolik w salonie. W tym czasie można zająć się sobą, zregenerować umysł, zanim wejdziemy w fazę snu. Wysypianie się jest kluczowe dla zdrowia psychicznego i fizycznego, dlatego warto chronić się przed negatywnym wpływem światła niebieskiego z ekranów, które zakłóca naturalny rytm dobowy.

Takie systematyczne i drobne działania są drogą do trwałej zmiany. Nie chodzi o to, by demonizować technologię, ale by przejąć nad nią kontrolę i umieć z niej korzystać w sposób, który nam służy, a nie szkodzi. Tworząc małe rytuały offline, wzmacniamy nawyk odchodzenia od urządzeń, chociażby na chwilę. I to jest właśnie pierwszy szczebel drabiny prowadzącej do cyfrowej równowagi.


5. Uważność jako klucz do świadomego wyboru

Kiedy myślimy o mindfulness, wielu z nas ma przed oczami buddyjskich mnichów siedzących w pozycji lotosu. Tymczasem uważność jest dostępna każdemu, bez względu na miejsce i okoliczności. Można ją praktykować na rowerze, podczas zmywania naczyń czy w kolejce do kasy. Chodzi o bycie tu i teraz: zwrócenie uwagi na oddech, wrażenia płynące z ciała, dostrzeżenie emocji i myśli, które pojawiają się w głowie. Bez oceniania, bez ucieczki, bez natychmiastowej reakcji.

Jak to przenieść do świata urządzeń elektronicznych? Weźmy prosty przykład: siedzisz przed komputerem i czujesz, że automatycznie otwierasz kolejną zakładkę z portalem społecznościowym. Wystarczy wtedy na moment zatrzymać się i zapytać siebie: „Co chcę teraz zrobić? Czy rzeczywiście potrzebuję się zalogować? A może to tylko odruch wynikający z przyzwyczajenia, które mnie rozprasza?”. Ten krótki moment refleksji może nas uchronić przed godzinnym zaczytaniem się w nieskończonym strumieniu postów. Uważność daje nam wybór, pozwala odzyskać ster nad własnym zachowaniem.

Wbrew pozorom, taka świadoma przerwa ma ogromną moc. Dzięki niej przestajemy działać jak automaty i stajemy się ludźmi, którzy decydują, na co przeznaczają swój czas. Odkrywamy, że nie musimy wcale chłonąć wszystkich bodźców, być na bieżąco z każdym newsem, reagować na każde powiadomienie. Owszem, pewne informacje czy komunikaty są ważne, ale możemy je odbierać w porach, kiedy sami tego chcemy i w taki sposób, który daje nam spokój, a nie chaos. Właśnie tu tkwi sedno mindfulness: w świadomych decyzjach, podejmowanych bez pośpiechu i presji.


6. Sztuka planowania czasu offline

Przyzwyczailiśmy się planować spotkania, tworzyć listy zadań i cele zawodowe. Rzadziej jednak planujemy chwile, w których nie chcemy korzystać z technologii. A przecież proste ustalenie sobie reguły „do 10:00 nie korzystam z żadnych aplikacji” potrafi skuteczniej uwolnić nas od presji, niż wydawałoby się na pierwszy rzut oka.

Planowanie czasu offline można zamienić w pewną formę gry ze sobą samym. Załóżmy, że wybierasz dwie krótkie pory dnia (np. 14:00–14:15 oraz 19:00–19:15), w których celowo rezygnujesz z telefonu lub komputera. W tym czasie możesz wyjść na spacer, poćwiczyć przez kilka minut rozciąganie albo po prostu posiedzieć w ciszy. Początkowo może to być trudne, bo ciągnie nas, żeby sprawdzić coś w sieci. Jednak z czasem zaczynamy widzieć, jak przyjemne jest oderwanie się od ekranu. Ten prosty eksperyment może stopniowo pomóc wydłużać okresy offline i wzmacniać naszą odporność na przymusowe klikanie.

Kolejny pomysł to regularna „tech-free Sunday” – niedziela bez technologii. Oczywiście można pozwolić sobie na wyjątki, np. jeden telefon do mamy lub szybkie sprawdzenie rozkładu jazdy, ale zasada jest prosta: ten dzień należy przede wszystkim do bliskich i do nas samych. Zadanie może brzmieć ekstremalnie, ale właśnie taki eksperyment uczy nas wielkich rzeczy o nas samych. Nagle przekonujemy się, co robimy z czasem, gdy nie jest on zdominowany przez ciągłe przesuwanie palcem po ekranie. Dowiadujemy się, że nuda może być twórcza, że spokój niesie sporo inspiracji, że kontakt twarzą w twarz z drugim człowiekiem daje znacznie więcej radości niż wiadomość wysłana w komunikatorze.


7. Uzdrawiająca moc nudy

Nuda to w obecnych czasach słowo niemal zakazane. Zewsząd mówi się, że w XXI wieku nie powinno się nudzić – przecież mamy tyle opcji rozrywki, że w każdej chwili możemy wypełnić czas czymś „produktywnym” albo choćby wirtualnie atrakcyjnym. Skrolowanie, odpisywanie, przeglądanie, oglądanie… Nuda wydaje się skazą, której trzeba unikać, tymczasem ma ona w sobie wielki potencjał.

W chwilach nudy umysł zaczyna szukać rozwiązań wewnątrz siebie. Zaczyna swobodnie błądzić, tworzyć marzenia, pomysły i refleksje, na które w intensywnie stymulowanym umyśle nie ma miejsca. Zauważmy, że niektóre z najbardziej twórczych odkryć i pomysłów rodzą się właśnie w momentach nicnierobienia. W naturze tkwi mechanizm, który w takich chwilach aktywuje obszary mózgu odpowiedzialne za kreatywność i łączenie różnych fragmentów wiedzy.

Jednak by dotrzeć do tej strefy twórczej nudy, trzeba przetrwać momenty dyskomfortu: to niecierpliwe wiercenie się, chęć natychmiastowego sięgnięcia po telefon. Często boimy się, że stracimy coś ważnego (FOMO – fear of missing out). Ale być może to, co najważniejsze, właśnie dzieje się w nas, gdy nie bodźcujemy się ciągle nowymi informacjami. Nuda jest formą oczyszczania i „resetu” dla mózgu, a jeśli użyjemy jej mądrze, może nas inspirować i regenerować.


8. Budowanie relacji z technologią na własnych zasadach

Technologia nie jest zła czy dobra sama w sobie – to narzędzie, z którego można korzystać w sposób rozwijający lub destrukcyjny. Kluczem jest zbudowanie zdrowej relacji, w której to my kontrolujemy urządzenia, a nie odwrotnie. Jak to zrobić? Przede wszystkim warto zacząć od wyznaczenia sobie konkretnych granic.

  • Wyłącz powiadomienia w aplikacjach, które nie są Ci niezbędne. Pamiętaj, że każda wibrująca ikonka to dodatkowy „kuksańce” Twojej uwagi, który rozbija skupienie.
  • Ustal reguły korzystania z sieci społecznościowych. Być może wystarczy zaglądać do nich raz dziennie na 15 minut, by nadal pozostać w kontakcie z tym, co się dzieje.
  • Zadbaj o przestrzeń fizyczną bez ekranów – np. stwórz w domu kącik do czytania książek lub medytacji, w którym nie ma ani telewizora, ani laptopa, ani telefonu.
  • Wyznacz priorytety: co jest dla Ciebie ważne w życiu? Rozwój, relacje, zdrowie? Jeśli tak, to zaplanuj działania, które wzmacniają te wartości, i zastanów się, czy nie jest konieczne ograniczenie czasu spędzanego online, by te priorytety pielęgnować.

Warto też spojrzeć na technologię od innej strony: można z niej korzystać w sposób sprzyjający mindfulness. Istnieją aplikacje do medytacji i ćwiczeń uważności, nagrania relaksacyjne, kursy online wspierające samoświadomość czy blogi o tematyce rozwoju osobistego. Kluczowe jest, by pamiętać: to Ty wybierasz, co konsumujesz w sieci, w jaki sposób i jak często. W cyfrowej równowadze nie chodzi o to, by odciąć się całkowicie od technologii, ale by być jej świadomym „użytkownikiem”, a nie „ofiarą” niekończącego się strumienia bodźców.


9. Małe kroki, wielkie zmiany

Chociaż dążenie do cyfrowej równowagi może się wydawać zadaniem ogromnym, w praktyce liczą się drobne kroki, powtarzane konsekwentnie każdego dnia. Rola nawyków jest tu kluczowa. Każdy z nas zna siłę, z jaką proste czynności wykonywane regularnie potrafią modyfikować styl życia. Zacznij od jednego wyzwania dziennie: wyłącz dane komórkowe na 15 minut, zanim pójdziesz spać, i włącz je dopiero 15 minut po przebudzeniu. Po tygodniu spróbuj wydłużyć ten czas do pół godziny. Zobacz, jak się czujesz i jakie emocje towarzyszą Ci w tym procesie.

Pamiętaj także o życzliwości dla samego siebie. Uważne, świadome życie to proces, w którym zdarzają się potknięcia. Bywa, że wracamy do starych przyzwyczajeń – nagle spędzamy godzinę w mediach społecznościowych, przewijając bez końca relacje znajomych. Zamiast się za to karać i krytykować, zauważmy, co się stało i wyciągnijmy wnioski. Mindfulness to także gotowość na popełnianie błędów i traktowanie ich jako lekcji, nie porażek.

Kiedy przyzwyczaimy się już do małych zmian, zauważymy, jak procentują one w codziennej organizacji. Może się okazać, że wykonujemy obowiązki szybciej, bo nie rozpraszają nas ciągłe powiadomienia. Być może spędzamy mniej czasu w sieci, a więcej przeznaczamy na ruch i spotkania twarzą w twarz. Małe kroki mają tę zaletę, że są osiągalne i realne, a sumując je, budujemy prawdziwą transformację w swoim podejściu do technologii.


10. (Po)zostań w kontakcie… przede wszystkim ze sobą

Finałowa refleksja w drodze do cyfrowej równowagi brzmi paradoksalnie: w dobie, w której jesteśmy online 24/7, najtrudniej bywa nam utrzymać stały kontakt z samym sobą. Paradoks ten widać jak na dłoni, gdy ludzie żyjący w jednym domu komunikują się przez komunikatory, a przy okazji zapominają o rozmowie na żywo. Nie chodzi o to, by odcinać się całkowicie od nowoczesności i wracać do epoki bez prądu. Technologie są fantastycznym narzędziem, o ile wykorzystujemy je rozważnie. Sztuka polega na tym, by nie zatracić w nich własnej podmiotowości, aby nasza uwaga nie była jedynie monetą wymienną na kliknięcia i nieustający przypływ wrażeń.

Mindfulness w świecie pełnym ekranów to umiejętność wyłączenia automatycznych reakcji na cyfrowe bodźce. To wewnętrzna przestrzeń, w której możemy się zatrzymać, odetchnąć, spojrzeć na własne emocje, potrzeby i priorytety. Nawet jeśli sięgniemy znów po telefon, robimy to ze świadomością, a nie z przymusu. Drobne praktyki, takie jak kilkuminutowa medytacja przed snem, spacer bez telefonu w dłoni czy choćby obserwacja swojego oddechu podczas przerw w pracy, pomagają odzyskać balans między światami: realnym i wirtualnym.

Zachowajmy więc tę równowagę i doceńmy siłę świadomych wyborów. Możemy być częścią cyfrowego świata, jednocześnie nie zapominając o tym, jak cieszyć się promieniami słońca, zapachem ziemi po deszczu, smakiem ulubionego posiłku czy rozmową z przyjacielem przy filiżance herbaty. Uważność to otwartość na całe spektrum ludzkiego doświadczenia – zarówno tego namacalnego, zmysłowego, jak i tego, które oferują nam wynalazki nowoczesności. Tylko będąc w zgodzie z sobą i praktykując autorefleksję, jesteśmy w stanie prawdziwie wybrać, co jest dla nas najlepsze.

Bo ostatecznie mindfulness w cyfrowym świecie to nic innego jak sztuka wybierania tego, co służy naszemu dobrostanowi – i rezygnowania z tego, co nie przynosi nam spokoju i radości.


Słowo na zakończenie

Cyfrowa równowaga nie jest utopią ani luksusem zarezerwowanym dla wybranych. To codzienne, praktyczne podejście do technologii, w którym nie walczymy z nią, lecz staramy się ją rozumnie oswoić. Nasze ekrany mogą nadal być źródłem inspiracji i ułatwiać życie, jeśli tylko przestaniemy traktować je jako domyślną odpowiedź na każdy bodziec czy każdą wolną chwilę.

Praktykowanie mindfulness w tym kontekście jest jak zaproszenie do wewnętrznego laboratorium – miejsca, w którym obserwujemy własną psychikę i emocje. Dzięki temu zyskujemy możliwość kształtowania relacji z technologią na własnych zasadach, odzyskujemy wpływ na to, jak wygląda nasza codzienność. To nie jest proces, który da się wdrożyć z dnia na dzień. Wymaga cierpliwości, samoświadomości i pokory, bo musimy zmierzyć się z mechanizmami uzależniającymi i nawykami, które kształtowały się przez lata.

Zadanie na dziś: spędź przynajmniej 10 minut w miejscu, gdzie nie dosięgną Cię powiadomienia z telefonu ani internet. Może to będzie ławka w parku, może fotel na balkonie. Zauważ, co dzieje się w Twoim ciele, w Twojej głowie, jakie emocje i myśli się pojawiają. Te krótkie chwile przynoszą często wgląd w to, czym naprawdę jest cyfrowa równowaga: umiejętnością bycia w kontakcie z sobą samym, zanim połączysz się z całą resztą świata.


Pozwól sobie na pauzę. Zatrzymaj się. Poczuj. Zaakceptuj.
A potem możesz zadecydować, czy chcesz sięgnąć po ekran – ale z pełną świadomością, nie z przymusu.

Bo tylko tak, praktykując mindfulness, możemy w świecie pełnym ekranów pozostać naprawdę obecni.